Narzekasz, że nie masz czasu albo jesteś za słaba w pisaniu.
Mówisz, że masz złe opisy albo koślawe dialogi.
I wciąż coś zmieniasz, edytujesz, bo dalej nie jest tak, jak być powinno.
Lub bardziej podoba Ci się pomysł i styl koleżanki.
A jednak Twoja powieść wybrała Ciebie.
I tylko Ciebie ma.
Twoja książka w Ciebie wierzy.
Elisabeth Gilbert napisała w „Wielkiej Magii”, że pomysły szukają swoich właścicieli.
Krążą w przestrzeni i pukają do naszych serc.
„Napiszesz mnie? A ty? A może ty masz chwilę?”
I w końcu taki pomysł zagląda do Ciebie.
Gilgocze Cię w stopę, gdy zasypiasz.
Dmucha w szyję, gdy spacerujesz brzegiem morza.
I Ty odpowiadasz: „TAK”!
Twoja książka na Ciebie liczy.
Idea krążąca po świecie wierzy w Twoją obietnicę.
Bo tylko tyle może.
Ufa, że skoro dałaś słowo (sobie i jej!), to spiszesz historię, którą niesie.
Bo przecież obie znacie wartość słów.
I rozumiecie, że mają moc.
W zamian idea obiecuje Ci ciekawą przygodę.
Zaprasza do wspólnej podróży.
Nie musisz być gotowym i idealnym kompanem.
Ona wie, że staniesz się pisarzem, jakiego potrzeba, by ją napisać.
Czuje, że jesteś w idealnym miejscu, by podać rękę i wyruszyć.
Twoja książka bez Ciebie będzie inną książką.
Pomysł przykleja się do Ciebie.
Przysiada do Twojego stolika i zamawia kawę. Z ciasteczkiem.
Albo zwija w kłębek u Twoich stóp jak kot.
Nie leci dalej.
Nawet jeśli ktoś inny dostał jego kopię lub odprysk, to wciąż stworzy inną historię.
Bo przefiltruje ją przez swoją wrażliwość, doświadczenia, przekonania i słowa.
Książka, która powstanie będzie inna.
Nawet jeśli początkiem była ta sama idea.
A więc książka, którą możesz napisać, ma tylko Ciebie.
Nikt inny na świecie nie stworzy jej tak, jak Ty możesz.
I ona to wie.
Pytanie, czy Ty wiesz.
I co z tym zrobisz.
Autor zdjęcia: Michał Grosicki/unsplash.com