Pamiętasz jak pisałam, że trzeba się otaczać pisaniem?
I że z czasem ono samo do Ciebie przyjdzie?
Mnie znowu się to przytrafiło!
W odmętach internetów trafiłam na ofertę Wydawnictwa Otwarte.
Poszukiwali recenzentów nowej książki, nominowanej do nagrody Bookera.
Hej! Darmowa książka. I do tego dobra!
Wchodzę w to!
Tak właśnie zostałam recenzentką ;)
Uznałam, że podejdę do tematu jak pisarka.
I dokonam recenzji analitycznej ;)
A Tobie napiszę, do czego pisarce mogą się przydać recenzje książek :)
C’mon!
Recenzje książek to udział w procesie wydawniczym
Procesie cudzym :D
A to oznacza, że patrzysz na wszystko z boku. Bezpiecznie.
Bez stresu i presji przyglądasz się jak promowane są książki (jesteś w końcu częścią procesu!).
Widzisz, jakie pozycje „się wydaje”.
Łapiesz rozeznanie na rynku wydawniczym.
A do tego jeszcze możesz czytać <3
Ja na przykład dowiedziałam się jak wyglądają egzemplarze recenzenckie…
Książka „Całe życie” Roberta Seethalera trafiła do mnie w połowie kwietnia.
Gdy tylko otworzyłam paczkę, pomyślałam „Jaka piękna!”
Bo okładka strasznie mi się podoba. Prosta. W starym stylu.
Potem się okazało, że okładka jest zupełnie jak ta powieść!
A później, że ostatecznie będzie zupełnie inna ;)
Recenzje książek pomogą Ci więc dookreślić swój gust „okładkowy”.
Mnie wpadł do głowy wspaniały pomysł na okładkę historii Kasi.
Gdy zaczęłam czytać, zauważyłam, że wiele zdań zaczyna się od małej litery.
Tak nie po polskiemu ;)
Do połowy książki mnie to wkurzało. No bo jak to tak!
I teraz zagadka: to zabieg stylistyczny autora czy tylko forma książki po tłumaczeniu a przed korektą?
(egzemplarz recenzencki ma status „tekst przed korektą”).
Mega ciekawe zagadnienie! (aż napisałam do Wydawnictwa z pytaniem :D).
Bo jeśli tak wyglądają tłumaczenia, to już wiem co mnie czeka przy promocji Hanki na świecie ;)
A jeśli styl autora: Hej, można dostać Bookera za książkę z błędami! Celowymi! ;)
I w życiu bym na to nie wpadła :)
Ostatecznie okazało się, że literówki i niedociągnięcia to specyfika „tekstu przed korektą”.
Oj, jakże skuteczne to było dla mnie ćwiczenie walki z perfekcjonizmem!
Dałam radę!
Recenzje książek zmuszają do analitycznego czytania
Nadszedł czas otwarcia okładki.
I wewnętrznego jęku gdy przeczytałam pierwsze zdanie:
„Pewnego lutowego poranka tysiąc dziewięćset trzydziestego trzeciego roku Andreas Egger dźwignął z przesiąkłego na wskroś wilgocią i zalatującego kwaśnawą wonią siennika umierającego pasterza kóz Johannesa Kalischkę, którego mieszkańcy doliny wołali Rogaty Jasiek, by trzykilometrową, zagrzebaną pod grubą warstwą śniegu górską ścieżką znieść go do wioski”.
Długie. Zupełnie nie takie, jak lubię.
Drugie też jak gąsienica. I trzecie.
A czytać trzeba ;)
I dobrze.
Recenzowanie książek zmusza Cię do zmierzenia się z innymi stylami pisania.
Wychodzisz ze strefy pisarskiego komfortu i patrzysz na słowa z cudzej perspektywy.
A może nawet skusisz się napisać coś tym nowym stylem? Czysto eksperymentalnie?
Ze świadomością, że pierwsze zdanie NIE musi być idealne? :)
Cieszę się, że nie przerwałam czytania.
Bo długie zdania świetnie oddają perspektywę bohatera.
Od 40 strony nie widziałam już małych liter na początku zdania.
Przestały mnie swędzieć „powiedziały” w każdym dialogu.
Wsiąkłam.
Razem z bohaterem podróżowałam po surowych górskich skałach.
Towarzyszyłam mu w czasie pracy, miłości, wojny i starości.
Widziałam i czułam go.
Mimo zdanio-dżdżownic ;)
Zanim się obejrzałam, ten prosty i staromodny bohater był mi bliski.
A ja miałam w ręce idealne studium budowania postaci męskiej.
Każda myśl i zdanie są spójne. Zdumiewająco ludzkie.
W tekście wyłapywałam „zdania-perełki”.
Jak to:
„Blizny są jak lata, uważał, nawarstwiają się na sobie
i dopiero wszystkie razem tworzą człowieka”
I cytując moją koleżankę, mogę powiedzieć, że „Ta książka COŚ mi zrobiła”.
Może przypomniała o tym, jak bardzo świat się zmienił przez ostatnie 100 lat?
Albo wytknęła, że brakuje mi kontaktu z naturą?
Lub po prostu pokazała, na czym polega dobre (i uzyskujące uznanie!) pisanie?
Z nutką zazdrości, że też bym chciała?
Jeszcze nie wiem CO to.
Ale wiem, że jest dobre.
Recenzje książek to kontakt z wydawnictwami
Rynek wydawniczy to biznes.
Będąc recenzentem dajesz znak Twojego istnienia.
I wyrabiasz sobie chody w dziale marketingu ;)
I być może, gdy zdecydujesz się przesłać swój debiut, ktoś Cię skojarzy.
Albo poleci.
Kto wie?
Jeśli masz więc okazję, otocz się pisaniem. Dobrym.
Recenzje książek to jedna z opcji. Dla moli książkowych – idealna.
Dzieła innych pisarzy są bowiem wspaniałym źródłem inspiracji.
I skarbnicą cennych lekcji.
Ps. Nie przejmuj się jeśli nie masz idealnych formalnie dialogów. Liczy się treść.
Forma nawet u Bookerowców czasem kuleje ;)
„Całe życie” Roberta Seethalera polecam:
- jeśli masz problem z budowaniem męskich postaci lub perspektywą starszych ludzi,
- jeśli szukasz oddechu od szybkiego życia, które Cię otacza,
- jeśli chcesz się zanurzyć w cudownie prostej i bliskiej naturze wizji świata,
- jeśli lubisz zdania dżdżownice ;)
Za egzemplarz recenzencki, jego inspirującą okładkę oraz okazję do walki z perfekcjonizmem, dziękuję Wydawnictwu Otwarte :)
Autor zdjęcia z węglem: Ja! :D
Zdjęcie ostatecznej okładki książki: Wydawnictwo Otwarte