Jeśli czytałaś poprzedni wpis, wiesz, że nierozpisanie to nie choroba ;)
Jesteś świadoma, że nad płynnym pisaniem można pracować, tak jak nad innymi umiejętnościami.
Może nawet chcesz zacząć od zaraz trenować „mięsień pisarski”!
Zapraszam Cię na pisarski trening personalny ;)
Czy każde pisanie jest treningiem pisarskim?
Zanim poznasz metody treningowe, ustalmy jedną rzecz: trening oznacza trening!
O ile jest to oczywiste w przypadku sportu, w pisaniu… niekoniecznie.
Gdy myślisz o siatkarce, wiesz, że ma kilka treningów w tygodniu, a raz na jakiś czas – zawody.
Trening to nudne powtarzanie tych samych ćwiczeń, odbijanie piłki w nieskończoność o ścianę.
Zawody to czas prezentacji – ubierasz (zbyt!) kuse spodenki, koszulkę z numerem i jazda.
A w pisaniu?
W pisaniu mamy tendencję by myśleć, że treningiem jest… każde pisanie.
Pisanie opowiadania na konkurs, ćwiczenie na warsztatach czy tworzenie esejów na studiach.
Tymczasem to są Twoje zawody! Bo wtedy pokazujesz umiejętności innym.
Trening musi się więc odbywać jako aktywność dodatkowa, nastawiona na pomyłki i doskonalenie.
Tylko Ty i ściana kartka, gdy powtarzasz w kółko jedną rzecz po to, by weszła w nawyk.
Nie dla widzów, nie dla oceny.
Dla wyrobienia masy i rzeźby ;)
Trening pisarski, nie wydarza się więc „przypadkiem” – to działanie celowe!
Ustal swój cel treningowy
Tak jak w treningu sportowym, najlepiej działać długofalowo i przygotować plan na sezon startowy.
Znaleźć trenera, cele rozwojowe i określić punkty lub starty kontrolne.
(psychologia sportu mi się włączyła! :D).
W przypadku pisania podejście długoterminowe to systematyczne ćwiczenia.
Zależnie od Twoich celów – nastawione na formę, treść, szukanie własnej formy lub „głosu”.
To spojrzenie na karierę i twórczość „z góry”, na spokojnie.
W sporcie zdarza się jednak, że trzeba działać w momencie kryzysu startowego.
Wiesz, tuż przed zawodami zgubiłaś szczęśliwą bransoletkę lub ubrudziłaś koszulkę.
(Tak, takie rzeczy potrafią wybić z rutyny przedstartowej!)
W pisaniu „gaszenie pożaru” odbywa się np. na warsztacie:
gdy nagle dopadnie Cię syndrom białej kartki albo zapomnisz ulubionego pióra.
Wtedy cel to powrót do równowagi i pokonanie blokady – działanie na bieżąco.
Od razu zaznaczę, że systematyczny trening pomaga w opanowaniu kryzysów.
Pozwala wypracować metody działania w stresie i wrócić do znanych zachowań.
(ale o tym może kiedyś napiszę osobny post)
Dzisiaj sześć sposobów na pisarski trening personalny ;)
Na początek trzy metody długofalowego treningu, bo najlepsze rezultaty przychodzą z czasem.
Pisarski trening personalny dla cierpliwych
1. Codziennie 5 zdań
Technika prosta w obsłudze, a dająca wielkie rezultaty.
Jedna z moich ulubionych, dlatego poświęciłam jej osobny post. O tutaj.
W skrócie: codziennie piszesz minimum 5 zdań. O czymkolwiek. I nie ma, że boli.
Zupełnie jakbyś robiła 5 przysiadów.
I gwarantuję, że z czasem na pięciu się nie skończy – tylko nabierz rozpędu ;)
2. Poranne strony (Morning pages)
Do pisania „porannych stron” zachęca Julia Cameron w „Drodze artysty”.
Tuż po przebudzeniu piszesz 3 strony o czymkolwiek.
Zanim zaczniesz dzień i rzucisz się w wir ogarniania świata.
To strony tylko dla Ciebie, pomagają oczyścić głowę, uczą pisania bez oceny.
Są skuteczne, bo często krytyk wewnętrzny wstaje później niż Ty ;)
Trzymając się metafory ruchu: to tak jakbyś zrzucała z głowy obciążenie – myśli, wątpliwości, plany i marzenia.
Wszystkie te hantle odkładasz na bok i możesz świadomie wybrać, którym dziś „pakujesz”.
Poranne strony są świetne do testowania naturalnego stylu pisania i mają walory terapeutyczne!
3. Swobodne pisanie (Freewriting)
„Swobodne pisanie” to podstawowa metoda pokonywania blokad pisarskich w krajach anglojęzycznych.
Jak pewnie się domyślasz, polega na pisaniu czegokolwiek co masz w głowie na zadany temat.
Albo i bez tematu.
Jak dla mnie, to połączenie dwóch poprzednich metod, taki trochę przysiad z obciążaniem.
Świetny do łapania codzienności, ćwiczenia uważności.
Dla mnie jest podstawą zapisywania skrawków.
No dobra, fajnie fajnie, ale co jeśli już siedzisz na tych warsztatach i czas leci?
A w głowie cisza?
Pisarski trening personalny dla desperatów ;)
Łap trzy metody pokonania blokady pisarskiej „na już” :)
1. Mapa myśli
Ale że rysować masz? Niekoniecznie.
Po prostu spisz pierwsze skojarzenia, jakie masz z tematem, swobodnie i bez oceny.
Poszukaj wspólnych wątków, określeń. I zacznij od tego.
Wtedy kartka już nie jest pusta :)
Więcej o mapach w pisaniu przeczytasz u Marii Kuli.
2. Najgorszy tekst świata
Skoro krytyk wewnętrzny twierdzi, że jesteś do bani… pokaż mu, że może być gorzej!
Napisz tekst najgorzej jak potrafisz. Jakkolwiek.
(U mnie to równoważniki zdań, prawie jak w przepisie kucharskim! ;) )
Rób błędy, ocieraj się o żenadę i obciach. Stosuj powtórzenia!
Wykorzystaj humor i kpij z zdania.
W „najgorszym wypadku” wszyscy się pośmiejecie.
Prawdopodobnie okaże się, że wcale nie jest źle, bo stworzenie pisarskiej „maszkary” też wymaga praktyki ;)
3. Podmiot. Orzeczenie. Przymiotnik i jazda!
Na białą kartkę działa niezawodnie powrót do podstaw języka polskiego.
Wybierz podmiot. Zapisz. Wybierz czasownik. Zapisz.
Dodaj przymiotnik. Dosyp sytuację lub przedmiot. Wymieszaj ;)
Nawet słabe i toporne zdanie jest zdaniem.
I zawsze możesz je poprawić.
Pisarski trening w praktyce, czyli pot i wytrwałość
Jeśli wypróbujesz choć jedno z ćwiczeń treningowych, Twoje pisanie się zmieni.
Nie z dnia na dzień, ale po miesiącu, dwóch, zauważysz różnicę.
Trudno przewidzieć co się zmieni, gwarantuję jednak, że coś drgnie.
Czy trening sprawi, że już nigdy nie spotka Cię blokada pisarska albo terror pustej kartki?
Szczerze napiszę, że gdy sama siadam przed białą kartką, wcale nie jestem taka mądra ;)
Szczególnie na warsztatach. Dlatego stawiam na trening systematyczny – moje 5 zdań.
Wspominam też czasy, gdy byłam rozpisana i wiem, że mogę znowu wrócić do tego poziomu.
Mam czas, nigdzie się nie spieszę.
Bo niepisanie (tak jak bycie kluchą leniwą) to stan, a nie cecha.
I mój pisarski bicek powoli rośnie ;)
A jak tam Twoja forma?
Autor zdjęcia: Jacob Postuma/unsplash.com